top of page

Kolejne opowiadanie - historia konia Dionizego


Źródło: gallop.pl , link do konkretnego artykułu: https://gallop.pl/tag/siwy-kon/ .


Witajcie w kolejnym poście! Dziś przedstawię Wam kolejne opowiadanie. Nie chcę się chwalić, ale to dzięki niemu zostałam laureatką konkursu "Popisz się talentem" Nowej Ery. Pomyślałam więc, że jeśli opowiadanie doceniło jury, to może docenicie je i Wy... Zapraszam do czytania!

Wróble wyćwierkały mi o tajemniczym tłumaczu zwierzęcej mowy, postanowiłem nagrać swoją historię i odcisnąć kopyto w dziejach. Nazywam się Dionizy. Jestem już starym koniem – dawno przeszedłem na emeryturę.

Chociaż jestem nie najmłodszy, nadal, gdy mój Pan daje mi kostki cukru, przymykam oczy i czuję się, jakbym był tym źrebięciem Dyziem sprzed dwudziestu lat. Kiedy słodycz rozlewa się po podniebieniu, oczami wyobraźni widzę zielone łąki, na których się pasłem... Ach, to były czasy! Mieszkam nieopodal Krakowa. Moją pracą było ciągnięcie dorożek – mój Pan jest fiakrem. Lubiłem pracę konia dorożkarskiego: stałem cierpliwie, czekając na turystów, a dorożkarz zawsze pamiętał, żeby dać mi worek z obrokiem i świeżą wodę. Prawdziwie ludzki Pan! Wyczesywał mnie zgrzebłem. Wszyscy na mnie spoglądali. Pięknie prezentowałem się w blasku słońca! Na zawołanie „Wio, Dionizy!” stępem ruszałem spod Sukiennic, ulicą Grodzką, na Wawel. Mógłbym z zamkniętymi oczami przejść tą trasę! Do dziś pamiętam gołębie umykające spod moich podków, gruchające do siebie radośnie, przekazujące sobie ploteczki. Nigdy nie brałem udziału w ich rozmowach – jestem małomównym, szanującym się ogierem. Nie zniżałem się do poziomu krakowskich przekupek.

Opowiem wam o moim koniku; od zawsze marzyłem, by zostać reniferem. Chciałbym choć na chwilę zmienić maść z siwej na brązową, poczuć na głowie ciężar rogów, oderwać swe pęcinki od ziemi i pogalopować w niebiosach, ciągnąc sanie Świętego Mikołaja. Uparcie wierzyłem, że marzenie me się kiedyś się spełni, ale inni dworowali sobie ze mnie. Choćby i wtedy...

Kiedyś, gdy byłem jeszcze młody, pasłem się na pastwisku pogrążony w marzeniach. Nagle... Zobaczyłem wydeptany w trawie napis –„CHCESZ STAĆ SIĘ RENIFEREM I DO NAS DOŁĄCZYĆ? PRZYJDŹ TU O ZMROKU. CZEKAMY NA CIEBIE!”. Bardzo się podekscytowałem. W tamtym momencie byłem najszczęśliwszym koniem świata! O zmroku przyszedłem w umówione miejsce, a tam... nie było żadnych reniferów! Ani świętego Mikołaja! Stali tam Anastazy, Alojzy i Ambroży - wredne ogiery, które zawsze się ze mnie wyśmiewają. Jak mogłem być tak naiwny! Koń by się uśmiał! Ci żartownisie na mój widok parsknęli śmiechem i nie przestawali przez dobre parę minut, a ja tupałem kopytem ze złości! Było mi bardzo żal. Odwróciłem się i bez słowa powlokłem się do stajni. Zrobiono mnie w konia!

Ostatnie Mikołajki spędzałem jak zwykle – przykryty ciepłą derką, gapiłem się w niebo w nadziei, że pojawią się na nim renifery. Gdyby tak się stało, zarżałbym do nich, ile sił w płucach „ZATRZYMAJCIE SIĘ! DOŁĄCZĘ DO WAS!”. Płonne nadzieje... Stało się za to coś innego! Do stajni wszedł mój Pan. Uśmiechnął się do mnie i założył mi coś na głowę. Spojrzałem do wiadra z wodą i zobaczyłem swoje odbicie. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Miałem na sobie najprawdziwsze rogi renifera! Potrząsnąłem głową, a wtedy dzwoneczki przymocowane do moich pięknych rogów zadzwoniły! Zarżałem ze szczęścia! Oto spełniły się moje największe marzenia! Przymknąłem oczy i w uszach zaświstał mi wiatr. Czułem, jakby moje kopytka, uderzały o chmury. Byłem najprawdziwszym czarnym koniem w wyścigu po spełnione marzenia! Okazało się, że znamy się z moim Panem jak łyse konie, chociaż grzywa u mnie jeszcze bujna! Zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń...

Mam nadzieję, że opowiadanie Wam się spodobało. W komentarzach piszcie koniecznie o swoich wrażeniach! To już wszystko na dzisiaj. Do napisania!


Komentarze


Post: Blog2_Post

Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn

©2020 by LITERAtura. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page